sobota, 27 lipca 2024

Halo Szczyrk: Klimczok

Niby niżej, ale nachylenie podejścia na Klimczok jest większe niż na Skrzyczne. Oj, trzeba się przygotować na ostre wspinanie i to przez jakieś 2,5 godziny. Myśmy wybrali szlak niebieski, bo przebiegał akurat obok naszego hotelu. W końcowym etapie skręciliśmy w zielony, gdzie była opcja łagodniejszego podejścia.  





Schronisko znajduje się pod szczytem, dlatego trzeba się jeszcze wdrapać jakieś 20 minut ostro w górę na szczyt. A na szczycie bardzo ciekawie. Wystawka kamieni i te wszystkie napisy, zdjęcia - wprowadzają niesamowitą atmosferę. To trzeba po prostu zobaczyć.






Widoki niesamowite i co nas najbardziej cieszy, to bardzo mała liczba turystów (schronisko praktycznie puste). Myśmy wychodzili zaraz po deszczu, ale potem zrobiła się piękna pogoda. Zejście równie trudne jak wyjście, zajmuje jakieś dwie godziny. Te nachylenia powodują, że nogi w ogóle nie odpoczywają.





Jeszcze słów kilka o samym hotelu: Halo Szczyrk. Jak się trafi na promocję cenową, to warto skorzystać, bo jest czysto, schludnie i sporo atrakcji. Wyżywienie bardzo dobre. Ale ogromnym minusem jest akustyka w pokoju. Po prostu słychać (dosłownie) co robi sąsiad za ścianą(!).

Ulica Wrzosowa, przy której hotel się znajduje, ma jakieś cztery kilometry o średnim nachyleniu 13%, a momentami powyżej 17%. Trochę mnie dziwi, że nie widziałem tam ani jednego rowerzysty. Moja pierwsza myśl była taka, żeby następnym razem zabrać rower i spróbować to podjechać...


piątek, 26 lipca 2024

Halo Szczyrk: Skrzyczne i Malinowska Skała

Żeby wyjść ze Szczyrku na Skrzyczne i potem jeszcze na Malinowską Skałę i z powrotem, trzeba się nastawić na trasę o długości 23 km, ale nawet nie o kilometry tutaj chodzi, ale o te ogromne nachylenia terenu, które się ciągną przez większość trasy. Jest momentami naprawdę ciężko. Nam całość zajęła równe osiem godzin.

Na Skrzyczne obraliśmy szlak zielony i to była super decyzja, bo trasa jest bardzo urokliwa. W wyższych partiach szlak łączy się z niebieskim, ale do samego szczytu jest po prostu pięknie. Czas wyjścia: 2,5 do 3 godzin. Na szczycie znajduje się schronisko, gdzie można się posilić, napić kawy i takie tam...






Na Malinowską Skałę idzie się granią (szlak zielony) nieco ponad 5 km. Ale to jest najbardziej urokliwy odcinek z całego dzisiejszego wędrowania. W przypadku tak wysokich temperatur jak dziś, trzeba się zaopatrzyć w jakiś filtr, bo nie ma tu już schronienia od słońca. A idzie się tam i z powrotem ponad dwie godziny.






Ze Skrzycznego schodzimy szlakiem niebieskim, żeby sobie zobaczyć inny wariant trasy, ale nie polecamy tego szlaku. I nawet nie chodzi o stromiznę, ale po prostu jest to mało ciekawy widokowo szlak. Zejście zajmuje jakieś dwie godziny, ale - uwaga! - schodzi się do Szczyrku daleko od centrum, dlatego trzeba się przygotować na kolejne pół godziny marszu do hotelu.

Podsumowując: na tę chwilę jesteśmy Szczyrkiem zafascynowani. Podczas wieczornego spaceru dochodzimy do wniosku, że kojarzy nam się to miejsce z serialem "Przystanek Alaska". Polecamy!!!




czwartek, 25 lipca 2024

Halo Szczyrk: Zapora w Tresnej.

Pierwszy dzień naszej tegorocznej wakacyjnej przygody, a kierunek jaki obraliśmy, to Szczyrk (od nas 2,5 godziny jazdy samochodem).

Na początek zapora w miejscowości Tresna, gdzie odbijamy na 25 km przed dotarciem do celu podróży. Miejsce bardzo urokliwe, aczkolwiek, chyba tylko przy dobrej pogodzie. My właściwie chcieliśmy tylko to zobaczyć, zjeść drugie śniadanie i jechać dalej. Ale wszystko nam się udało super. Słoneczna aura i miejsce postoju Karczma na Zaporze, to jak dwie pieczenie na jednym ogniu.

Jezioro Żywieckie jest ogromne i piękne. Można by tutaj siedzieć pół dnia i się po prostu wyciszyć. Myśmy się udali na krótki spacer, mieliśmy nawet przez chwilę chęć na godzinny rejs statkiem, ale w końcu nie zdecydowaliśmy się. 

W Szczyrku meldujemy się o godz. 17-ej, a więc idealnie na obiado-kolację. Hotel Halo Szczyrk na pierwszy rzut oka robi dobre wrażenie: basen, sala fitness z siłownią, no i widok z balkonu na Skrzyczne. Do centrum równy kilometr.





 

poniedziałek, 15 lipca 2024

Licheń by Night

Sanktuarium Maryjne w Licheniu robi wrażenie. To trzeba po prostu zobaczyć!!! Ja dokonałem tego po raz pierwszy w życiu i to w najfajniejszej opcji, czyli z perspektywy roweru. Ta monumentalna budowla o wys. 141 metrów pojawia się nad drzewami już kilka kilometrów wcześniej. Sporo terenu zielonego dookoła, bardzo blisko Dom Pielgrzyma...






Do Lichenia mam 320 km i znalazłem się tam przy okazji dłuższego wypadu do Kołobrzegu, zakończonego niestety niepowodzeniem ze względu na zbyt intensywne opady burzowe, które złapały nas z kolegą na 580 km trasy. Ale jakby ktoś chciał się wybrać z okolic Krakowa do Lichenia, to poza tym, że najlepiej kierować się po prostu na Konin, podpowiem kilka spostrzeżeń:


Start 6:00 do Radomska przez Szczekociny, Koniecpol - 105 km

Bardzo dobry stan nawierzchni, trasa urokliwa, mega gorąco. Nam ten odcinek zajął 4,5 godziny. W Radomsku zaliczyliśmy krótki odpoczynek na Orlenie i wyruszyliśmy w dalszą trasę o godz. 10:50. 




Kierunek Warta - 115 km

Pierwszy przystanek w miejscowości Ochle po przejechaniu 60 km. Zwykły sklep spożywczy staje się azylem na prawie pół godziny, bo upał jest nie do wytrzymania. Energiczny wyjazd w dalszą część tego odcinka sprawia, że w Warcie jesteśmy po 4 godzinach i 50 minutach jazdy od wyjazdu z Radomska czyli o godz. 15:40, gdzie zatrzymujemy się na posiłek w Restauracji Złoty Róg tuż obok Pizzerii "Basiliana". Zwraca naszą uwagę napis: "obiady domowe", tak więc dalszą jazdę planujemy nie wcześniej, niż godz. 16:30.

Kierunek Turek 40 km i co dalej?

Do Turku jedziemy 1 godzinę 50 minut i zatrzymujemy się na Orlenie zatankować bidony i przede wszystkim omówić dalszy wariant trasy. Najszybciej lecieć bezpośrednio na Licheń, ale intuicja nam podpowiada, żeby jednak jechać przez Konin i to z dwóch powodów. Po pierwsze nie chcielibyśmy się dowiedzieć, że prom przez rzekę nie płynie, po drugie - wypadałoby w Koninie zrobić większe zakupy na nocną jazdę. Tak też robimy.


...tak więc ruszamy na ostatnie 52 km do Lichenia

Przejazd przez Konin oceniamy jako "normalny", ale być może dlatego, że byliśmy tam wieczorem, słońce już zachodziło, więc były to świetne warunki do bardziej energicznej jazdy. Ale też jakiegoś dużego ruchu aut nie było. Pobyt w sklepie spożywczym przerodził się w małą kolację i ostatecznie w Licheniu byliśmy kilka minut po godz. 21:00.

Jeśli chodzi o nawierzchnię, to nie było źle. W Małopolsce zdecydowanie najlepiej. Na tych 320 km odnotowaliśmy sporo odcinków ze ścieżkami rowerowymi obok i co ciekawe - były one powodem bardziej frustracji, niż zadowolenia. Odwieczne pytanie: - "co projektant miał na myśli" wciąż pozostaje bez odpowiedzi :) 





poniedziałek, 8 lipca 2024

Końskie Harce 2024

Po trzech latach wróciłem do Tuchowa, tym razem wiedząc już co mnie czeka. Trasa 205 km z przewyższeniem ponad 3 tys. Czas przejazdu: 9,5h

O Końskich Harcach pisałem już kilka słów TUTAJ i właściwie za wiele nic ciekawego nie dodam. Impreza ma mega klimat, ale traska jest mega trudna. Duże plusy za przesunięcie terminu na początek lipca, za możliwość noclegu przed i po brevecie, no i za trzy bufety na trasie, idealnie wg mnie rozłożone na 45, 110 i 170 km. Ale dodanie jednego segmentu górskiego na 192 km trasy jeszcze bardziej utrudniło osiągnięcie mety i na tym etapie zmęczenia pewnie każdemu dało popalić.

No właśnie... Co stwierdzam po wnikliwej obserwacji innych: z moim rowerem Giant TCR rocznik 2015 nie mam już co wojować w górach. Zwłaszcza kiedy widzę te duże tarczki z tyłu, po prostu zazdroszczę tego, że mogą sobie tak spokojnie mielić nogami pod górę, a ja deptam w tym czasie na twardych przełożeniach. Nie jest to równa walka... Ale jak to skomentował pewien młody chłopak: - "liczy się noga, a nie sprzęt".

Pogoda dopisała, miało być gorąco i było. Czy pojadę do Tuchowa za rok? Pożyjemy, zobaczymy :)



A tak bawiłem się tydzień wcześniej w Skale (tym razem jako widz), na tamtejszej setce z prosami. Nie ma to jak nie brać udziału w zawodach, a załapać się na kilka fotek :)




środa, 3 lipca 2024

...no to Sztof!

II Charsznicki Przegląd Zespołów Blues/Rockowych "Kapusta z Bluesem 2024" odbył się 29 czerwca i muszę zdecydowanie stwierdzić, że zespoły podniosły bardzo wysoko poprzeczkę.

Pojawili się w Charsznicy ludzie otwarci na pozasceniczne pogaduchy, bardzo pozytywnie nastawieni do życia, np. jedni przyjechali na koncert Żukiem(!). Ale dla mnie wszyscy są wygrani. Choćby dlatego, że nagłośnieniowo to super wszystko brzmiało, catering był dość spory, a na deser wszyscy otrzymali super okolicznościową statuetkę i dosyć niezłej jakości materiał video.

Jeszcze raz gratulacje ogromne i brawa!!! RBB, Blues Noise, Trackstone, Sztos i Art Blues Band.

Odkrycie roku dla mnie, zespół Sztof. Świetny wokal, fajnie współpracujące gitary, styl rodem z amerykańskiego południa... A kompozycja zatytułowana "Nadzieja", to na ten moment numer jeden tego Przeglądu.