wtorek, 26 września 2023

Brevet 200 STOLNICA

Rok temu obiecałem sobie, że pojadę ten Brevet i słowa dotrzymałem, choć pogoda akurat zepsuła się na tę sobotę. Nie czuję się pewnie w deszczu, boję się śliskiej nawierzchni, dlatego wiedziałem, że muszę jechać ostrożnie. Dlatego tylko raz przekroczyłem 54 km/h i to tylko przez chwilę...

Temperaturowo bardzo niedobrze. Dłonie momentami miałem tak zgrabiałe, że trudno było zmieniać przełożenia. Gdzieś tam podświadomie wierzyłem, że przecież zaraz przestanie padać i zrobi się cieplej, ale do wieczora nic się nie zmieniło.

Z formy i samopoczucia jestem bardzo zadowolony. Analizując czasy poszczególnych 50-ek, to można stwierdzić, że przejechałem ten Brevet książkowo: 2h 11min, 2h 6 min, 2h 13 min, 2h 10 min.

Trasa bardzo fajnie poprowadzona, płaska. Stan nawierzchni raczej na plus.

Brevet zorganizowany przez kolegę Wojtka z AUDAX Poland na zasadzie wpisowe 10 zł i heja - radź sobie sam, czyli idealnie dla mnie. Uczestników nie za wielu, nieco ponad 20 osób. Całą trasę przejechałem sam, z jedną wizytą w sklepie, w celu zatankowania bidonów. Dojazd na miejsce startu i potem do domu też rowerem, a więc w sumie wyszło mi 228 km.

No i jeszcze najważniejsze - sikanie: 23 razy!!! Niektóre postoje regularnie co 9 minut... Nie muszę chyba mówić, jakie to wkurzające. A w taką pogodę, to dosłownie masakra!






wtorek, 19 września 2023

Siedmiodniówka wiele nam mówi

Siedmiodniówki są fajne... a dwunastodniówki jeszcze fajniejsze :) Ale koniec żartów, bo to ma być poważny wpis. 

Siedmiodniówkę polecam każdemu, kto chciałby sobie sprawdzić formę i zdobyć sporo cennych informacji o stanie swojego ciała i ducha. Dystans należy sobie dobrać pod siebie, ale najlepiej tak na 1,5 do 2 godzin jazdy. Ja wybrałem 42 km. Trasa raczej płaska, z kilkoma hopkami, w tym jeden segment pod górę obowiązkowo pokonywany na blacie, czyli na stojąco.

Trasę pokonujemy przez siedem dni, w tempach raczej spokojnych. Mnie to zajmowało od 1h 50 minut do 1h 57 minut.

I o co w tym wszystkim chodzi i po co to komu?

Ano chodzi o to, żeby zobaczyć jak się czujemy. Moje wnioski są następujące:

Pierwszego dnia (czas przejazdu 1h 50 minut) wydawało mi się, że dystans 42 km przejechałem zbyt luzacko. Miałem spory zapas energii i czułem nawet niedosyt. Dnia drugiego postanowiłem przycisnąć trochę mocniej, ale mimo tego okazało się, że i tak byłem na trasie 2 minuty dłużej. Jest to ciekawe zjawisko. Dnia trzeciego już wiesz, że dystans 42 km, to wcale nie mało, zwłaszcza, że musimy to wszystko powtórzyć jeszcze przez cztery następne dni.

Z pogodą oczywiście bywa różnie. Raz jest za ciepło, raz za bardzo wieje. Wszystko to sprawia, że nie mamy już takiego komfortu. Do tego dochodzi tyłek, plecy, ręce - no nie jest już tak sielankowo, jak pierwszego dnia. A obowiązkowy podjazd w korbach po prostu wydłuża się i jego nachylenie rośnie z każdym dniem...

Dla mnie najgorszy był szósty dzień. O dziwo, siódmego dnia, jechało mi się dużo dużo lepiej. Nie wiem, może dlatego, że człowiek ma świadomość, że to już koniec.

Trasa po kilku dniach układa się pod ciebie. Znasz już te zakręty czy długie proste odcinki, wiesz jak się złożyć i obierasz znany już sobie tor jazdy. Ja wszystkie siedem przejazdów wykonałem w tym samym stroju, który tylko suszyłem, czyli bez prania, ale nie jest to jakiś mus. Najważniejsze, żeby przyzwyczaić się do powtarzalności, zebrać informacje o tętnie, o tym jak oddychamy, jak się czujemy, przyzwyczaić tyłek do siodełka czy nogi do kręcenia...

No co tu więcej pisać. Siedmiodniówka jest po prostu fajna. Polecam zdecydowanie!!!