wtorek, 24 lipca 2018

Z motyką na słońce

W sumie było to chyba do przewidzenia, że będzie ciężko. No, ale człowiek zawsze spekuluje i tłumaczy sobie, że może nie będzie aż tak źle, że jakoś się uda...

Uda się? Nie, w kolarstwie takie rzeczy się nie dzieją. Tak, jak droga wymaga szacunku, kolarstwo wymaga dyscypliny. Zjesz o 20 minut za późno i płacisz za to ogromną cenę. Nie ma się co czarować, trzeba po prostu jeździć.

Brevet na dystansie 307 km ze startem i metą w Miechowie kusił nas od prawie miesiąca. Ukończyliśmy go z powodzeniem dwa lata temu, ale mały kilometraż i niewielka liczba godzin na siodełku w tym roku, nie stawiały nas w gronie faworytów.

Wszystko w dniu startu układało się po naszej myśli (przede wszystkim pogoda, samopoczucie, dynamiczne tempo jazdy), ale na 175 km w kolanie Magdy pojawiło się jakieś kłucie, które trzy kilometry później było już nie do zniesienia. To koniec(!).

Dziś wiemy, że przerwanie dalszej wspólnej jazdy było dobrą decyzją, bo nie wiadomo, jakby się to skończyło. Łzy żalu już nie płyną, ale wtedy w Staszowie było nam naprawdę smutno. Magdę zabrał samochód techniczny, a ja zadylałem rowerem do końca trasy samotnie. W sumie 16 godzin jazdy od startu, a pięć od rozstania z Magdą.

Dwie godziny po mnie ostatni uczestnik wjechał na metę. Gratulacje należą się wszystkim, bez wyjątku. To były wspaniałe zawody i duża dla nas dawka pokory. Dziękujemy:)











poniedziałek, 16 lipca 2018

21% robi robotę

Niby mało kilometrów w nogach, ale te stromizny... Czad!!!

Dzięki uprzejmości naszych znajomych spędziliśmy bardzo przyjemnie dwa dni w Ochotnicy Dolnej. Punktem chyba najbardziej atrakcyjnym było wyjście na Palenicę (Małe Pieniny, 722 m.), no i pobyt w samej Szczawnicy, ale nas z Magdą najbardziej urzekł podjazd na Osobie. Tak, udało nam się nawet wypożyczyć rower i sprawdzić jego nachylenie. Jest moc(!)









sobota, 7 lipca 2018

XVI Rajd Dookoła Tatr 2018

Dokładnie rok temu postanowiliśmy założyć tego bloga, właśnie po powrocie z XV zupełnie nieudanego dla nas Rajdu. Snuliśmy wielkie plany o starcie za rok, ale upływający czas nie był dla nas łaskawy i znów spłatał nam figla, bo w tegorocznej edycji pojechałem tylko ja. Magda już na tydzień przed imprezą dała za wygraną. Wielka szkoda, ale chyba zwyciężył jednak rozsądek...

Rajd jest ciężki, zwłaszcza jeżeli nie jeździ się regularnie, to przyjemność z jazdy maleje z każdym kolejnym kilometrem. A nie o to przecież chodzi.

Postanowiłem się sprawdzić i przejechać cały dystans samotnie. Sporo pod górę, co lubię, sporo w dół czego nie lubię, ale chyba najbardziej zaskoczył mnie wiatr. Był piekielnie mocny i wiał przeciwnie do kierunku jazdy przez jakieś 60 km z takim impetem, że momentami trudno było utrzymać kierownicę. Muszę przyznać, że troszkę się "ujechałem", ale i limit czasu 11 godzin dawał dużo swobody.

Wg mojego Garmina trasa miała 198 km, a mój czas przejazdu wyniósł 9 godzin 30 minut, w tym łączny czas odpoczynku 54 minuty.

Pozdrawiamy wszystkich uczestników tegorocznego Rajdu i być może do zobaczenia w przyszłym roku!!!