środa, 22 listopada 2023

SALOMON Cuzco WaterProof

Mógłbym napisać, że 6 lat minęło jak jeden dzień i zakończyć temat, ale te buty zasługują na to podsumowanie...



Zakupione w 2017 roku, jako buty "do wszystkiego". Miały być solidne, wygodne, a ich użytkowanie miało być bezproblemowe w każdym terenie i każdej porze roku. 

Początki nie były łatwe. Okazało się, że buty są toporne, sztywne, a na wędrówkach powyżej 4h podeszwa odparza stopę. Zdawały egzamin jedynie podczas deszczu i zimą, choć i w tym ostatnim przypadku jakiegoś wielkiego zachwytu nie było. 

Doszło prawie do tego, że zacząłem ich unikać, ale potem pomyślałem, że może to jest tak jak z siodełkiem rowerowym. Jeżeli jeździsz rowerem tylko w niedzielę, nigdy nie pozbędziesz się bólu tyłka, trzeba to robić codziennie.

Buty stały się więc "całorocznymi butami roboczymi"... i dokładnie nie pamiętam już kiedy się zorientowałem, że to najwygodniejsze buty na świecie. Stopa się w nich ułożyła idealnie, ciężar stał się atutem, but się poddał naprężeniom i zaczął się zginać, niczym obuwie sportowe.

W butach zrobiłem wiele kilometrów, w terenie nawet bardzo trudnym: deszcz, śnieg, błoto, wszystko co kryje się pod słowem "trudnym". Guma w końcu popękała. Kiedy pada, wlewa się do środka woda. Ale od dnia zakupu minęło już sześć lat, więc chyba najwyższy czas...

Cieszę się, że mogłem napisać te słowa, choć wiem, że pewnie nie udało mi się dokładnie oddać tego, co czuję. Chodzi o to, że to były naprawdę świetne buty!!!



piątek, 17 listopada 2023

Dużo deszczu ostatnio...

Siąpi cały czas od rana do wieczora, a taka pogoda nie nastraja optymizmem. W tym tygodniu mieliśmy zaledwie jeden dzień bez deszczu, który wykorzystałem oczywiście na długi spacer z psem. Byle do pierwszych przymrozków, bo tego wszechobecnego błota mam już dość...






poniedziałek, 30 października 2023

Biskupice, jesień 2023

28 października, to ważna data dla nas, bo dokładnie rok temu zamieszkała z nami Tosia.

Jesień jest piękna. Po trzech dniach przymrozków i dwóch deszczowych, mamy teraz wspaniałą aurę. Zmiana czasu na godzinę do tyłu też wpłynęła na plus.

Ja mam teraz nowy telefon, więc testuję sobie aparat i rejestrator wideo, a muzycznie zajawiłem się na DeWolff. Magda zaopatrzyła się w lemondkę i trenażer. Słowem: do zimy jesteśmy nastawieni bojowo. Ale przed nami jeszcze cały listopad, podobno ma być słonecznie. Oby...










środa, 11 października 2023

Castello di San Salvatore

Ten zbudowany na przełomie XIII i XIV wieku zamek znajduje się w miejscowości Susegana (prowincja Treviso, Veneto, Włochy), gdzie kursowaliśmy przez trzy dni pomiędzy miejscowościami Pieve di Soligo a Spresiano. Gdyby ktoś jechał z Udine do Wenecji, to może sobie taką atrakcję uwzględnić, bo jest to prawie że na trasie

Pół dnia na zwiedzanie zamku w zupełności wystarczy. Jest on piękny, a usytuowanie na wzgórzu powoduje, że widoki są równie wspaniałe. Środka niestety nie można zwiedzać i dużo ścieżek jest zagrodzonych, a szkoda, bo widać z daleka piękne ogrody, a wstępu do nich nie ma.

Parking jest spory i znajduje się tuż przy zamku. Na miejscu nie ma żadnych opłat. Zarówno parking, jak samo wejście na teren zamku, czy choćby przejazd kolejką kołową do centrum miasta i z powrotem - wszystko jest gratis.








Nocleg zabukowaliśmy w Nervesa della Battaglia, gdzie właściwie na samej granicy miasteczka znajduje się hotel w rystykalnym stylu Bosco Della Serenissima. Miejscówka niezwykle przyjemna, niestety bez śniadań i obiadokolacji. Do najbliższego marketu jest jakieś 800 metrów, ale należy pamiętać, że jest on otwarty od 8:30 do 19:00.

W hotelu znajduje się restauracja, ale jedzenie nie powala. My po pierwszym posiłku stołowaliśmy się gdzie indziej :) Mimo wszystko polecamy, bo było to najtańsze miejsce z oferty.





poniedziałek, 9 października 2023

UCI Gravel World Championships 2023

Jak to się stało, że znaleźliśmy się nagle we włoskim Veneto na mistrzostwach świata w gravelu??? Sami wciąż nie możemy w to uwierzyć. Ale fakty są takie, że dostaliśmy zaproszenie na wyjazd od naszego kolegi Jacka, który otrzymał nominację do startu. Mieliśmy dwa dni na spakowanie się, ale z takiej okazji nie można było nie skorzystać.

Wyjazd FANTASTYCZNY!!!! Zwłaszcza, że Kasia Niewiadoma w elicie kobiet została mistrzynią świata. Słuchaliśmy hymnu i prawie się poryczeliśmy. 

Jacek Kozioł w swojej Age Group 55-59 lat ukończył zawody na 49. miejscu i chyba jest mega zadowolony, zwłaszcza, że jechał nie będąc do końca w formie.

My jesteśmy zadowoleni bardzo. Pogoda super. Atmosfera nie do opisania!!!










wtorek, 26 września 2023

Brevet 200 STOLNICA

Rok temu obiecałem sobie, że pojadę ten Brevet i słowa dotrzymałem, choć pogoda akurat zepsuła się na tę sobotę. Nie czuję się pewnie w deszczu, boję się śliskiej nawierzchni, dlatego wiedziałem, że muszę jechać ostrożnie. Dlatego tylko raz przekroczyłem 54 km/h i to tylko przez chwilę...

Temperaturowo bardzo niedobrze. Dłonie momentami miałem tak zgrabiałe, że trudno było zmieniać przełożenia. Gdzieś tam podświadomie wierzyłem, że przecież zaraz przestanie padać i zrobi się cieplej, ale do wieczora nic się nie zmieniło.

Z formy i samopoczucia jestem bardzo zadowolony. Analizując czasy poszczególnych 50-ek, to można stwierdzić, że przejechałem ten Brevet książkowo: 2h 11min, 2h 6 min, 2h 13 min, 2h 10 min.

Trasa bardzo fajnie poprowadzona, płaska. Stan nawierzchni raczej na plus.

Brevet zorganizowany przez kolegę Wojtka z AUDAX Poland na zasadzie wpisowe 10 zł i heja - radź sobie sam, czyli idealnie dla mnie. Uczestników nie za wielu, nieco ponad 20 osób. Całą trasę przejechałem sam, z jedną wizytą w sklepie, w celu zatankowania bidonów. Dojazd na miejsce startu i potem do domu też rowerem, a więc w sumie wyszło mi 228 km.

No i jeszcze najważniejsze - sikanie: 23 razy!!! Niektóre postoje regularnie co 9 minut... Nie muszę chyba mówić, jakie to wkurzające. A w taką pogodę, to dosłownie masakra!






wtorek, 19 września 2023

Siedmiodniówka wiele nam mówi

Siedmiodniówki są fajne... a dwunastodniówki jeszcze fajniejsze :) Ale koniec żartów, bo to ma być poważny wpis. 

Siedmiodniówkę polecam każdemu, kto chciałby sobie sprawdzić formę i zdobyć sporo cennych informacji o stanie swojego ciała i ducha. Dystans należy sobie dobrać pod siebie, ale najlepiej tak na 1,5 do 2 godzin jazdy. Ja wybrałem 42 km. Trasa raczej płaska, z kilkoma hopkami, w tym jeden segment pod górę obowiązkowo pokonywany na blacie, czyli na stojąco.

Trasę pokonujemy przez siedem dni, w tempach raczej spokojnych. Mnie to zajmowało od 1h 50 minut do 1h 57 minut.

I o co w tym wszystkim chodzi i po co to komu?

Ano chodzi o to, żeby zobaczyć jak się czujemy. Moje wnioski są następujące:

Pierwszego dnia (czas przejazdu 1h 50 minut) wydawało mi się, że dystans 42 km przejechałem zbyt luzacko. Miałem spory zapas energii i czułem nawet niedosyt. Dnia drugiego postanowiłem przycisnąć trochę mocniej, ale mimo tego okazało się, że i tak byłem na trasie 2 minuty dłużej. Jest to ciekawe zjawisko. Dnia trzeciego już wiesz, że dystans 42 km, to wcale nie mało, zwłaszcza, że musimy to wszystko powtórzyć jeszcze przez cztery następne dni.

Z pogodą oczywiście bywa różnie. Raz jest za ciepło, raz za bardzo wieje. Wszystko to sprawia, że nie mamy już takiego komfortu. Do tego dochodzi tyłek, plecy, ręce - no nie jest już tak sielankowo, jak pierwszego dnia. A obowiązkowy podjazd w korbach po prostu wydłuża się i jego nachylenie rośnie z każdym dniem...

Dla mnie najgorszy był szósty dzień. O dziwo, siódmego dnia, jechało mi się dużo dużo lepiej. Nie wiem, może dlatego, że człowiek ma świadomość, że to już koniec.

Trasa po kilku dniach układa się pod ciebie. Znasz już te zakręty czy długie proste odcinki, wiesz jak się złożyć i obierasz znany już sobie tor jazdy. Ja wszystkie siedem przejazdów wykonałem w tym samym stroju, który tylko suszyłem, czyli bez prania, ale nie jest to jakiś mus. Najważniejsze, żeby przyzwyczaić się do powtarzalności, zebrać informacje o tętnie, o tym jak oddychamy, jak się czujemy, przyzwyczaić tyłek do siodełka czy nogi do kręcenia...

No co tu więcej pisać. Siedmiodniówka jest po prostu fajna. Polecam zdecydowanie!!!




piątek, 18 sierpnia 2023

To jest naprawdę Maraton!!!

W dniach 12/13 sierpnia 2023 roku odbyła się w Charsznicy czwarta już edycja 24-godzinnego Maratonu Rowerowego... dla rowerzystów, bo dla mnie, to ponad 36 godzin na nogach.

Z piątku na sobotę staram się przede wszystkim wyspać. Czyli nie nastawiam budzika licząc na to, że mój organizm sam zdecyduje ile ma spać. Potem solidne śniadanie i takie tam różne rzeczy, jak to w sobotę.

Na 15-ą do pracy. Otwarcie biura, przygotowanie wszystkiego do Maratonu, który startuje o 16-ej. A potem, to już leci...

W tym roku 191 osób i kilometraż łączny ponad 12 tys. Było, co robić. Pogoda: piekielnie gorąco, w nocy ciepło, prawie bezwietrznie. Rano 9 stopni, a cztery godziny później 32!!!

Dwa razy wyjechałem na trasę, o 1-ej i 4-ej w nocy, robiąc po 5 okrążeń, czyli w sumie 40 km. Magda i Julia jeździły symbolicznie w sobotę wieczorem, zaliczając po 16 km.

O 16-ej w niedzielę wyniki, podsumowanie, sprzątanie... Do domu wracam na 18-ą. Jakoś do 21-ej udaje mi się wytrzymać, potem "zgon" - dosłownie.

Taki Maraton to super sprawa, ale po raz kolejny przekonuję się, że bez systemu zliczającego kółka, jest to naprawdę ciężkie do przeprowadzenia. Operując kartką i długopisem nie ułatwiamy sobie życia. Jak to będzie za rok? Jestem ciekaw :)

W każdym bądź razie gratulacje i brawa dla WSZYSTKICH. Tych najmniejszych i tego, który wykręcił 640 km. 









piątek, 28 lipca 2023

Kapusta z Bluesem 2023

No i dość fajny Przegląd Zespołów Blues/Rockowych zrobił się nam 22 lipca w Charsznicy. Mogę śmiało napisać, że to nowa karta w historii tej gminy, bo już wiemy, że druga edycja odbędzie się za rok na pewno. Jedyne, co się może zmienić, to termin, bo ten prawie, że środek wakacji, nie  był chyba najlepszy.

Pięć fajnych zespołów. Odkrycie roku KIN CAT z Opola. No i MY na końcu, w pełni reflektorów i świetnego nagłośnienia. No super! Naprawdę super!!!



A o samej imprezie można poczytać TUTAJ



środa, 26 lipca 2023

Luźne rozmyślania o niczym

Patrząc na pogodę dochodzę do wniosku, że nie jest tego lata ciekawie. Dużo pada i choć dużo konkretnych upałów, noce cały czas zimne...

Ustrzeliłem te kilka fotek spacerując z Frodem.








czwartek, 6 lipca 2023

Częstochowa na 20 sikstopów :)

Do Częstochowy jeździłem kiedyś regularnie, raz w roku musiałem po prostu tam być. Ostatni raz w 2017. Nadeszła więc ta chwila, aby znów tam pojechać. 

Z Miechowa mamy do wyboru dwa warianty trasy i w każdym przypadku jest to jakieś 115 km. Na początku jedziemy przez Charsznicę i Żarnowiec, do Pilicy, gdzie musimy się zastanowić, którędy dalej.

Wybrałem na początek wariant  bardziej atrakcyjny widokowo, z małym ruchem samochodowym, ale tzw. "górski". Wyjeżdżając z Pilicy w stronę Ogrodzieńca, odbijamy na Giebło, Kiełkowice, następnie Kromołów, Włodowice. Nie ma tu już praktycznie w ogóle płaskich odcinków, jest ciągle albo góra, albo dół. Stan nawierzchni na szczęście bardzo dobry.

Z Włodowic ostra wspinaczka na Kotowice i potem niestety wjeżdżamy na powiatówkę 792, gdzie czeka na nas prawie 8 km odcinek do Żarek. Potem już tylko Zaborze, Biskupice i zjazd do Olsztyna, ale ten ostatni odcinek jest już ze ścieżką rowerową, co dla roweru szosowego jest cholernie uciążliwe. 

Do Częstochowy wybieram wjazd od strony Srocka. Niestety wybór fatalny, bo ruch samochodów pędzących jeden za drugim, jest tutaj masakryczny. W połowie tego odcinka okazuje się, że jest tu ścieżka rowerowa, ale biegnie ona raz po prawej, a raz po lewej stronie drogi, na dodatek jej stan jest daleki od doskonałości. 

W samej Częstochowie jest niestety tylko gorzej. Ścieżki rowerowe raz się zaczynają, a nagle kończą, brak konkretnego oznakowania i nie wiadomo co robić. Sześć lat temu wjeżdżało się po prostu szosą i raz, dwa, człowiek był na Jasnej Górze. A tak? Jadę więc chodnikiem, nagle pojawia się jakaś ścieżka rowerowa, ale po drugiej stronie jezdni. Oj, sam wjazd sporo kosztuje (traci się przez to co najmniej pół godziny), żeby się tu odnaleźć...



Na wyjazd obieram wariant z roku 2017, czyli przez Dębie, Kucelin, co okazuje się strzałem w dziesiątkę. Mimo jednego poważniejszego remontu drogi udaje się szybko dojechać do Olsztyna.

Wspinaczka do Biskupic i powrót drugim wariantem trasy: czyli płasko przez Myszków i Zawiercie.

Na początek Poraj i Żarki Letnisko - ścieżka rowerowa w świetnym stanie technicznym na całej długości. Da się??? Potem świetny nówka asfalt do Myszkowa. Tam czas się chyba zatrzymał, ale na szczęście to już rzut beretem do Zawiercia (na tym odcinku ścieżka rowerowa jest szutrowa, więc odpuszczam taki wariant).

W Zawierciu chyba najgorzej, ciasno, tłoczno, spory ruch aut. Potem już tylko Ogrodzieniec, Pilica i ostatnia prosta do domu.



Podsumowanie:

Trzeba mieć konkretny powód, aby wybrać się do Częstochowy - powiedzmy, że od strony Krakowa, rowerem, bo pomimo kilku fajnych odcinków trasy, jest to raczej bardzo upierdliwa wyprawa. Zwłaszcza dojazd do samego centrum i potem wyjazd dłużą się niemiłosiernie.

Długość trasy tam i z powrotem ode mnie z domu wynosi równe 230 km. Objechałem całość na sześć bidonów, z domu zabrałem kilka batoników, dwa banany i dwie kanapki. W trasie zjadłem hamburgera, hot-doga i dwa kolejne banany. Wypiłem do tego dwie kawy, czyli finansowo ogarnąłem to wszystko w jakieś 80 zł. Data wyjazdu była mocno uzależniona od pogody, nie padało, ciepło, ale bez przesady i cały czas lekki wiaterek w plecy. Tyle :)

Dziękuję oczywiście Andrzejkowi za towarzystwo. Rocznik '52, szacuneczek...




PS
Niedobrze z tym sikaniem. 20 razy na 230-kilometrowej trasie, to tłumaczy, dlaczego nie jeżdżę w wyścigach ze startu wspólnego :)



środa, 5 lipca 2023

Gary podane na tacy cz. 2

Zapoczątkowane w czasach pandemii filmiki moich wypocin perkusyjnych pojawiają się, jak przysłowiowe grzyby po deszczu, co jest związane przede wszystkim z rosnąca liczbą koncertów ostatnimi czasy.

Dwa ostatnie tygodnie były bardzo owocne w tej dziedzinie, bo zagraliśmy w Pieszycach (góry Sowie), Sokołowie Małopolskim koło Rzeszowa i nad samiuśkim morzem w Jarosławcu. 

Było to ciekawe doświadczenie, a dzięki temu, że wszędzie przyjęto nas naprawdę bardzo fajnie, będę długo to podróżowanie pamiętał. Fragmenty koncertów znajdziecie na kanale durmanki na youtubie. Tu zamieszczam jedynie zajawkę :)









czwartek, 15 czerwca 2023

Drezno, Szwajcaria Saksońska i Miśnia

Trzydniowa wycieczka z biurem Podróży ROBINSON, a co?

Wyrwaliśmy się na weekend, żeby odpocząć i też trochę pozwiedzać. Pogoda dopisała, nie było ani za ciepło, ani za zimno, cały czas słonecznie. Wrażenia super. Starówka w Dresden robi wrażenie najbardziej po zmroku. Twierdza Koenigstein, Szwajcaria Saksońska, ogrody - to naprawdę sporo wrażeń, jak na jeden dzień. A na koniec Miśnia, przeurokliwe miasteczko, idealne na wyciszenie i nabranie energii na powrót do domu.

Polecamy zdecydowanie!!!










poniedziałek, 8 maja 2023

Co z tą pogodą? Maj 2023

Pierwsze przebłyski słońca sprawiły, że wszyscy (dosłownie) wyszli na zewnątrz. Na drogach też się zrobiło ciaśniej i nie tyle od rowerzystów, ale motocyklistów i aut, bo każdy gdzieś jedzie, bo jutro znów załamanie pogody...

Ja, mając sporo pracy na działce, postanowiłem jednak wskoczyć w krótkie gacie i przekręcić nogę gdziekolwiek. Cztery i pół godziny na siodełku pozwala porządnie naładować baterie. A od szóstego maja dupa: deszcz, zimno, zimno i deszcz. Co z tą pogodą, ja się pytam?