środa, 27 listopada 2019

Niemocy ciąg dalszy

Czy też tak macie, że jak już przyjdzie ta upragniona wolna niedziela, wstajecie 4:30 rano, zakładacie markowe ciuchy, pakujecie prowiant i plecaki, jedziecie samochodem 150 km i stojąc w Kuźnicach przy szlaku na Kasprowy uśmiech nie schodzi z waszej twarzy, bo wreszcie... jesteście Tu! Macie tak?

Kilka głębokich wdechów, wymarsz i dupa! Po dwóch godzinach marszu odzywa się biodro. To nic, to przecież tylko biodro. Ale 15 minut później zaczyna boleć kolano. - "Nie, nie zawrócę przecież z mojej upragnionej, jedynej w tym roku wyprawy". Ucisk w achillesie pół godziny później potwierdza, że coś jest jednak nie tak.

...a potem to już chyba leci. Znacie to? Pierwsze łzy, kłębiące się w głowie pytania, dlaczego musimy zawrócić? No, nie jest fajnie...

Jakoś dokuśtykaliśmy na dół, jeszcze poszliśmy na chwilę na Krupówki i tak zakończył się nasz wypad w góry. Pozdrawiamy wszystkich, których tego dnia spotkaliśmy na szlaku. Pogoda była przepiękna, wróciliśmy szczęśliwi, bo w górach czujemy się fantastycznie. Ale niedosyt pozostał, jak cholera...