poniedziałek, 23 kwietnia 2018

43 km na koniec dnia

Znów wyszły nam na wykresie profilu trasy fale Dunaju, ale jakoś tak wolimy hopki, niż po płaskim:)

Ustaliliśmy tempo na raczej umiarkowane, czyli tak na dwie godziny jazdy, co z reguły bardzo dobrze wpływa na nasze samopoczucie, bo np można się zatrzymać i zrobić choćby tę pamiątkową fotkę. No i po raz kolejny doszliśmy do wniosku, że to fajnie, że mamy gdzie jeździć i że tych podjazdów w naszej okolicy jest naprawdę sporo. A dziś w menu były: Rzeżuśnia, Czaple Małe, Żarnowica, Czaple Wielkie, Glinica i na deser Wymysłów.







poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Grześ i krokusy

Kurcze, jak ten czas szybko leci... Na krokusach byliśmy ostatnio dwa lata temu i to dokładnie w tym samym terminie i wg takiego samego schematu, czyli kwiecień, Dolina Chochołowska i przy okazji wyjście na Grzesia (1653 m. npm.). 

Tym razem jednak wybraliśmy się w nieco większym składzie, bo towarzyszyli nam: Dorota, Patrycja i Remik. W każdym bądź razie powróciły wszystkie wspomnienia z tamtej wyprawy i uznaliśmy, że to był fajny pomysł na ich odświeżenie.

Śniegu na stokach dużo więcej, a na szczycie przywitał nas bardzo mocny, aczkolwiek ciepły wiatr. Pogoda przez cały czas bardzo słoneczna, tak więc dzień zaliczamy do mega udanych.










wtorek, 10 kwietnia 2018

Dookoła Powiatu Miechowskiego 130 km

Trasa, już o tym pisaliśmy, nie należy do łatwych. A gdy rozpoczyna się ją od strony Wymysłowa, a kończy na najbardziej stromych podjazdach: Jeżówka, Szreniawa, Trzebienice, Glinica, to jeszcze bardziej ten trud się odczuwa. No i nie bez znaczenia ma psychika. Cały czas masz świadomość, że jesteś 15, 20 kilometrów od domu i decyzję o wycofie możesz podjąć właściwie w każdej chwili.

Troszkę odczuliśmy ten dystans. Mnie użądliła pszczoła w wargę, a u Magdy nasiliły się bóle karku. Tyłkowo i kondycyjnie okej:)

Było nas aż 14 osób i to nas najbardziej cieszy, bo dzięki temu naprawdę fajnie spędziliśmy dzień.







środa, 4 kwietnia 2018

No wreszcie...

Z trenażerem nie rozstajemy się nigdy. Tak, mamy w swoim mieszkanku rower spinningowy, na który możemy wsiąść dosłownie w każdej chwili. Owszem, czasem suszy się na nim pranie i wiele razy ktoś się o niego potyka, ale nie wyobrażamy sobie, aby go nie było...

No, ale jazda na zewnątrz, to zupełnie coś innego. Zwłaszcza kiedy pogoda już się normuje, pojawia się na naszych twarzach wielki banan i dajemy się porwać temu szaleństwu. Aż w końcu dochodzimy do jednego i tego samego wniosku: że my uwielbiamy ze sobą jeździć(!).

Dzisiejsze 42 km były długo oczekiwane.  Wybraliśmy traskę powszechnie znaną i lubianą (na niej odbywją się Rajdy Pamięci i Niepodległościowy) z trzema dość wymagającymi podjazdami. Tak więc były momenty, aby się zmęczyć i takie, by móc spokojnie pogadać. Wiatr w plecy w drugiej części trasy spotęgował najwspanialsze doznania. No wreszcie...