środa, 4 kwietnia 2018

No wreszcie...

Z trenażerem nie rozstajemy się nigdy. Tak, mamy w swoim mieszkanku rower spinningowy, na który możemy wsiąść dosłownie w każdej chwili. Owszem, czasem suszy się na nim pranie i wiele razy ktoś się o niego potyka, ale nie wyobrażamy sobie, aby go nie było...

No, ale jazda na zewnątrz, to zupełnie coś innego. Zwłaszcza kiedy pogoda już się normuje, pojawia się na naszych twarzach wielki banan i dajemy się porwać temu szaleństwu. Aż w końcu dochodzimy do jednego i tego samego wniosku: że my uwielbiamy ze sobą jeździć(!).

Dzisiejsze 42 km były długo oczekiwane.  Wybraliśmy traskę powszechnie znaną i lubianą (na niej odbywją się Rajdy Pamięci i Niepodległościowy) z trzema dość wymagającymi podjazdami. Tak więc były momenty, aby się zmęczyć i takie, by móc spokojnie pogadać. Wiatr w plecy w drugiej części trasy spotęgował najwspanialsze doznania. No wreszcie...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz