środa, 1 września 2021

Końskie Harce 2021

Nie wiem, jak to się stało, ale w całym tym deszczowym tygodniu, akurat w sobotę pojawiło się okno pogodowe, słonecznie, trochę wietrznie, ale z temperaturą w okolicach 20 stopni. Czyli idealnie na to, aby pojechać do Tuchowa (powiat tarnowski) i wziąć udział w brevecie na dystansie 200 km.

Profil trasy zapowiadał górki, ale to, co przeżyłem w realu, noooo... to były konkretne wspinaczki. Licznik na mecie pokazał prawie 3 tysiące w pionie, tak więc ujechałem się nawet (czas przejazdu 10 godzin 20 minut), ale bardzo się cieszę, że bez żadnych boleści tyłkowych, kolan, pleców czy tym podobnych rzeczy. 

Dziś dochodzę do wniosku, że chyba było jednak tego trochę za dużo. Naliczyłem, jeśli się nie mylę, aż 17 segmentów górskich i wydaje mi się, że można było z kilku zrezygnować na rzecz trochę więcej płaskiego. Mnie akurat nie chodzi o podjeżdżanie, a o zjazdy, których się piekielnie boję, bo te kręte dróżki o nachyleniu kilkunastu procent przy otwartym ruchu dla pojazdów są naprawdę bardzo niebezpieczne.

Nie mniej jednak oceniam ten brevet na piątkę z plusem. Głównie ze względu na to, że był poprowadzony właśnie drogami gminnymi o małym natężeniu ruchu, no i biuro zawodów, które usytuowano w stadninie koni idealnie mi pasowało do nazwy tej imprezy.

Podsumowując krótko: harce były i to dosłownie :) 

Koszty całej zabawy? Hm, finansowo powiedzmy, że zmieściłem się w 150 zł. Do tego trzeba wygospodarować sobie sporo czasu: pobudka o 5-ej rano, powrót do domu około 1-ej w nocy. W moim przypadku, całe szczęście, że Magda zaopiekowała się Frodem, bo gdyby nie to, miałbym problem, żeby wystartować. No, po prostu takie są realia i nic na to nie poradzimy...

Tak więc brawa dla organizatorów. Super spędzony dzień. Trzymam kciuki, żeby impreza odbyła się za rok, choć mam przeczucie, że jeżeli nie zmniejszy się liczba podjazdów, to nie wiem czy nie wpłynie to negatywnie na frekwencję. Ale to już nie mnie oceniać...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz