Wybraliśmy się więc do Książa, aby napić się dobrej kawy i coś przekąsić. Magdzie marzył się barszczyk z uszkami, jaki tam serwują, a mnie słodkie "małe co nieco", czyli naleśnik z serem. Na miejscu jednak jakoś tak wyszło, że postanowiliśmy wymienić się zamówieniami:)
Sceneria bajkowa...
W kilometrach wyszło nam równe 60. Planowo miało być nieco więcej, ale jeden skręt za wcześnie i przez to nam się traska skróciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz