wtorek, 2 stycznia 2024

Otwarcie roku 2024

Mamy już 182 posty na swoim blogu(!).

Po ostrej zimie na początku grudnia nic już kompletnie nie zostało. Myśleliśmy, że może na Święta spadnie śnieg, ale poza deszczem niczego innego się nie doczekaliśmy. Sylwester podobnie. 31 grudnia pojechaliśmy do Ojcowa, ale wszechobecne błoto nie zachęcało do dłuższego chodzenia. 1 stycznia, to już porażka na całego - deszcz i mokro okropnie.

A co poza tym? Na szczęście wszystko dobrze. Marcelina okazała się Marcelim, czyli kogutem, który dosłownie w ciągu miesiąca zrobił się ogromny. Tak więc mamy w tej chwili osiem kurek i trzy koguty, a średnia liczba jajek dziennie wynosi cztery (po prawie dwóch miesiącach nienoszenia w ogóle).

Frodo w Sylwestra bardzo szalał - fajerwerki trwały jakieś 20 minut. Tosia natomiast przyjęła to bardziej spokojnie.

W Nowym Roku życzymy sobie oczywiście zdrowia i troszkę więcej spokoju.





Wychodzi na to, że z największych osiągnięć 2023 roku, należałoby wymienić samodzielne zrobienie ogrodzenia na dł. 100 metrów i wylewki na balkonie. Były to piekielnie trudne zadania, zwłaszcza gdy nie ma się o tym zielonego pojęcia (no i gdy towar na ogrodzenie leży 80 metrów od miejsca budowy - tak, tak! wszystko przenieśliśmy ręcznie).

Sportowo rok bez fajerwerków. Dwa Marsze 35 i 43 km i tylko jeden oficjalny Brevet na dystansie 200 km, ale nie dlatego, że się nie chciało, tylko po prostu kalendarz imprez się tak niefortunnie ułożył.

Koncertowo bardzo dobrze. Sporo tego było (choć mogło być dużo więcej) i w fajnych miejscach, nawet nad morzem.

Zdrowotnie nieźle, gdyby nie końcówka roku, kiedy nas rozłożyło dosyć konkretnie.

Do tego dołóżmy jeszcze 3-dniowy wypad do Drezna i 4-dniowy do Włoch i można śmiało podsumować ten rok z uśmiechem na ustach :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz