czwartek, 13 lipca 2017

Na obiecane lody

Magda obudziła mnie wcześniej i mówi:
- "Przewieź mnie przez jakieś górki. Ale pod warunkiem, że pójdziemy później na lody..."
No więc sami wiecie... Czego się nie robi dla kochanej małżonki:)

Menu według zamówienia: Przesławice, Czaple - podjazd pod kościół i od strony siódemki, no i na deser Biskupice (razem: 35 km).

Wg Magdy powinienem wymienić jeszcze podjazd  do naszego Rynku od strony Wolbromia, bo on zawsze trzyma, kiedy dom już tak blisko, ale dla mnie, to wciąż jednak tylko zmarszczka. 

Pogoda bajeczna, (a tak nam ostatnio brakuje słońca), tak więc był czas na jazdę i na analizę techniki podjeżdżania pod górę. Magda wciąż ma opory nad wysunięciem bardziej głowy do przodu i prostowaniem łokci podczas ataku zakrętów, ale wyraźnie lepiej czuje podjazdy pod względem doboru przełożeń. Zjeżdża wciąż bardzo ostrożnie i myślę, że w tej kwestii nic się już nie zmieni. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

...No i obiecane lody na koniec. Chyba nie muszę pisać, jak smakowały... Dochodzę do wniosku, że to wspaniałe, kiedy nasze szczęście potrafimy oprzeć na takich prostych rzeczach, jak choćby te wspólnie zjedzone lody, czy przebywanie ze sobą w ogóle. Takie chwile trzeba chwytać garściami...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz